Przejdź do głównej zawartości

Posty

Radio

Dźwięki są stale obecne w moim życiu. Być może dlatego, że najbardziej boję się ciszy. Gdy obieram ziemniaki, gdy gotuję, gdy sprzątam.. nawet wtedy nie może otaczać mnie pustka. Trochę inaczej jest gdy czytam, albo piszę. Wtedy muszę zdecydowanie  skupić się na czynnościach, które o wiele bardziej mnie absorbują.  Najczęściej towarzyszy mi radio, albo audiobook. Ostatnio, książka mówiona zaczyna mnie coraz bardziej przekonywać i chętnie po nią sięgam.  Dziś jednak chciałabym opowiedzieć trochę więcej o mojej przygodzie z radiem. Niektórzy mówią, że to medium na wymarciu, które w erze Internetu i przekazu wizualnego traci swoją dotychczasową wartość. Czy na pewno tak jest? Z mojej perspektywy wygląda to trochę inaczej. Znam wiele osób, które nastawiają odbiorniki i to nie tylko w celu posłuchania muzyki.  W pewnych obszarach przekaz radiowy ma na pewno swoje ograniczenia, ale są też elementy charakterystyczne i niepowtarzalne w tym medium - np. dźwięki, mowa i podąża...
Najnowsze posty

Gdy rozum śpi... #felieton

Cierpię na bezsenność. Bezsenne są moje dni, bezsenne są moje noce. Wieczorami, gdy po omacku przykładam głowę do poduszki, widzę nadzieję. Mrok jednak wszystko szybko rozwiewa. Nie pamiętam, kiedy ostatnio śniłam. Nie zmienia to jednak faktu, że moje życie to ciągła jawa. Z letargu nocy wyrywa mnie najczęściej lęk, drżenie mięśni, serce – które nie planuje spokojnie przetrwać do świtu. Chodziłam z tym po lekarzach. Jedni dawali chemiczne tabletki, inni wmawiali, że „wyrośniesz z tego”. Konkretną receptę dawała moja mama – nie rozczulaj się nad sobą, nic ci nie jest. Rady były mniej lub bardziej dobre i choć wiele w moim życiu się zmieniło, to ciemność utknęła gdzieś głęboko we mnie. Skąd to się wzięło? Nie wiem. Zawsze podziwiałam moją babcię. Co prawda, odkąd pamiętam była posiwiałą staruszką, ale nawet wtedy energii i zapału jej nie brakowało. Przeżyła wojnę, komunę, chowała się przed nalotami, widziała zabitego człowieka, ale żyć umiała… I cieszyć się tym życiem. Zawsze na jej k...

Uwikłani w ekran

Pierwszy raz spotykamy się rano. Sprawdzam godzinę, pogodę, scrolluję Facebooka. Gdy zjem śniadanie, spotykamy się ponownie, tym razem na dłużej - otwieram pocztę, włączam radio. uczę się... W między czasie ponownie przeglądam fejsa - ten ma dziś urodziny, tamta jak na dumną matkę przystało, po raz kolejny uwiecznia poczynania swojego potomstwa; ktoś informuje o rozstaniu, aby następnie dodać post o kolejnym związku.  Przewijając dziennik plotek i ploteczek powoli mija popołudnie. W między czasie sprawdzam kilka interesujących mnie stron i staram się zmobilizować do ćwiczeń - wszystko jest dostępne na YT, wystarczy włączyć! Na wieczór dosyć często wypatruję sobie coś w Internecie - spektakl, wywiad, spotkanie autorskie, a nawet Chłopków do wzięcia.  fot. pixabay.com Przychodzi pora odpoczynku, a że nie zawsze łatwo mi zasnąć, scrollując kolejne strony stwierdzam, że jednak ludzie mają ciekawsze życie niż ja. Po tym smutnym fakcie i dłuższym niż telewizyjna dobranocka czasie, w...

A rano przeglądam gazety...

Podczas kwarantanny nabawiłam się pewnych rytuałów. Dzień rozpoczynam dosyć wcześnie, wstając około szóstej rano. Lubię te długie, rześkie poranki i odgłosy ptaków zza okna. Lepiej mi się wtedy oddycha, myśli, czy pracuje. W niezbędniku rannego ptaszka na pierwszym planie jest szklanka wody z octem jabłkowym, później lekkie śniadanie i kawa. Poranna, parzona kawa to punkt obowiązkowy, bez którego trudno mi sobie wyobrazić dobrze rozpoczęty dzień. Każdy ma inne przyzwyczajenia związane z tą leniwą porą dnia. Jedni ćwiczą jogę, inni wyprowadzają psa, są też tacy, którzy czytają na rozbudzenie książki, czy gazety. Od pewnego czasu sięgam właśnie po prasę. Niczym głowa rodziny rozsiadam się w fotelu i z filiżanką małej czarnej włączam komputer, aby zobaczyć co piszczy w świecie. A właściwie co piszczało, bo nie sięgam po informacje o zbliżających się wyborach, maturach, czy koronawirusie. Robię sobie małą, prywatną wycieczkę do czasów sprzed blisko 100 lat… Stare, na żółtym papierz...

Cyklon - recenzja najnowszej książki Przemysława Semczuka

Esesman, a do tego z Auschwitz, może budzić jednoznaczne konotacje. W naszej świadomości, za tym hitlerowskim tytułem kryją się zbrodnie, zniszczenie, zagłada, śmierć. A co, jeśli zdarzali się dobrzy esesmani? Zdaję sobie sprawę, że ten epitet nawet językowo wydaje się tak mocno niepoprawny/źle dobrany. Ale rzeczywiście, zdarzali się Niemcy, którzy brzydzili się bestialstwem wojny, a praca w obozie nie była osobistym wyborem. O jednym z nich, możemy się dowiedzieć z najnowszej książki Przemysława Semczuka pt: Cyklon .                                           Od razu muszę przyznać, że mam słabość do tego autora, ale ta powieść trochę mnie zaskoczyła. Semczuk znany jest głównie z tzw. reportaży archwistyczno - kryminalnych. To autor dokumentalnych książek o seryjnych mordercach – m.in. Joachimie Knychale, czy Karolu Kocie. Semczuka cenię za rzetelną pracę, zamiłowanie do odkrywanie...

Ostatnio przeczytane

Kwarantanna sprzyja nadrabianiu wielu zaległości, w tym zaległości książkowych. Mam takie szczęście, że ostatnio w moje ręce wpadły same dobre pozycje, o których warto mówić. I choć książek nie mam ze sobą fizycznie, bo czytam na Legimi, to i tak wiem, że moje ostatnie lektury zostaną ze mną na dłużej. Przynajmniej w pamięci i w tych zapiskach.  1. Imię róży, Umberto Eco  O tej książce słyszał pewnie każdy, wielu chciało ją przeczytać, ale nie każdemu mogło się to udać. Pokaźna objętość powieści, dużo opisów i monologów, oraz osadzenie akcji w średniowieczu, na pierwszy rzut oka może budować sceptyczne nastawienie. Mówi się, że tą książkę można pokochać, albo znienawidzić... Ja szczęśliwie należę do tej pierwszej grupy :)  Sięgnęłam po ten tytuł, bo sporo już o nim słyszałam, a gdy dowiedziałam się o wątku kryminalnym, miałam pewność że muszę to przeczytać.  Można śmiało powiedzieć, że ten kryminał nie kipi kryminałem. A jest jedynie przykrywką do o wiele...

Polska odwraca oczy - #recenzja

Jak to jest być żoną Mariusza Trynkieiwcza? I czy można zobaczyć w nim coś więcej, oprócz piętna mordercy dzieci? Czy siostra Bernadetta, która latami znęcała się nad swoimi podopiecznymi, ma prawo nazywać się jeszcze siostrą? A co w sytuacji gdy nagle, bez śladu ginie człowiek i tylko najbliżsi są skazani na dożywotnie piętno niewyjaśnionej tajemnicy? To tylko niektóre z głośnych, ale też mniej znanych spraw, które od lat przewijają się w naszej rzeczywistości. Szokują, przerażają, budzą gniew a nawet łzy… Emocje są skrajne, ale wszystko też zależy od poziomu wrażliwości odbiorcy. Przekonać się można o tym w łatwy i jednocześnie trudny sposób, sięgając po zbiór reportaży Justyny Kopińskiej Polska odwraca oczy .  Od razu wspominam o trudności, ponieważ czytając książkę miałam momenty, gdy chciałam wyrzucić ją przez okno. Zdecydowanie unikałam też lektury przed snem. Kopińska – dziennikarka, socjolożka, ale przede wszystkim kobieta, podejmuje kwestie, które są w szczególny...