Przejdź do głównej zawartości

Cyklon - recenzja najnowszej książki Przemysława Semczuka

Esesman, a do tego z Auschwitz, może budzić jednoznaczne konotacje. W naszej świadomości, za tym hitlerowskim tytułem kryją się zbrodnie, zniszczenie, zagłada, śmierć. A co, jeśli zdarzali się dobrzy esesmani? Zdaję sobie sprawę, że ten epitet nawet językowo wydaje się tak mocno niepoprawny/źle dobrany. Ale rzeczywiście, zdarzali się Niemcy, którzy brzydzili się bestialstwem wojny, a praca w obozie nie była osobistym wyborem. O jednym z nich, możemy się dowiedzieć z najnowszej książki Przemysława Semczuka pt: Cyklon.


                                         Cyklon - Przemysław Semczuk (4921579) - Lubimyczytać.pl

Od razu muszę przyznać, że mam słabość do tego autora, ale ta powieść trochę mnie zaskoczyła. Semczuk znany jest głównie z tzw. reportaży archwistyczno - kryminalnych. To autor dokumentalnych książek o seryjnych mordercach – m.in. Joachimie Knychale, czy Karolu Kocie. Semczuka cenię za rzetelną pracę, zamiłowanie do odkrywanie tajemnic z przeszłości, ale też za piękny język, który możemy poznać czytając jego niepiękne historie. W pewnym momencie twórczości reportera, można zaobserwować, że zaczyna on się bardziej skłaniać ku powieści. Najpierw były to dwie pozycje o przewodniku górskim Tadeuszu Steciu, a teraz.. teraz to naprawdę się zaskoczyłam.

Najnowsza książka oparta jest na faktach. Oznacza to, że obok faktycznych wydarzeń zawiera też warstwę fabularną. W przypadku niezbyt jasnej, albo nie do końca wystarczającej na książkę historii, to dosyć częsty zabieg, który ostatnio można zaobserwować w polskiej literaturze.

Akcja powieści to jedna, wielka retrospekcja. Na pogrzebie Marii poznajemy jej córki – Kasię i Małgorzatę. Druga z nich w rodzinie pojawiła się niedawno, odkrywając, że nieboszczka jest jej biologiczną matką. Kobieta chce się dowiedzieć, dlaczego w przeszłości została porzucona. Oprócz rodziny, na ostatnim pożegnaniu pojawiają się inne osoby – w większości przez bohaterki nigdy nie poznane. Pogrzebowa stypa, okazuje się najlepszym momentem do wyjaśnienia rodzinnych zagadek, które przez lata były skrupulatnie zamiatane pod dywan. Przy polewanej wódce przenosimy w czasie do lat 60., 50., a nawet do okresu okupacji. Na jaw wychodzą niedomówienia, żale, sekrety, ale przede wszystkim prawda o przeszłości, o której nigdy głośno się nie rozmawiało. Wojna w rodzinie Kasi była tematem tabu. Wspomnienie tamtych czasów, mogło wywołać jedynie złość albo strach wśród najstarszego pokolenia, które tego doświadczyło.

Książka przenosi nas do wydarzeń rozegranych w Auschwitz i z jednej strony cieszę się, że nazwa obozu nie jest zawarta w tytule powieści. Czuję przesyt zbeletryzowanych historii z obozem koncentracyjnym w tle. Semczuk pisze jednak inaczej. Ciekawe w jego wszystkich historiach jest to, że mają drugie dno i skłaniają ku głębszej refleksji nie tylko o nostalgicznej przeszłości, ale również o tym, co dzieje się tu i teraz.

Podsumowując, chcę podkreślić, że Cyklon to powiew świeżości w twórczości Semczuka. Nie zmienia to jednak faktu, że wolę jego reportaże. Poza tym nazwanie tej powieści thrillerem jest przesadzone. Co prawda, w wymiarze psychologicznym dla naszych bohaterów mogą to być trudne, wstrząsające przeżycia. Ale nie widzę tego pierwiastka, który powodował by strach u czytelnika. Co nie oznacza, że emocji w tym kalejdoskopie historii nie brakuje.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Radio

Dźwięki są stale obecne w moim życiu. Być może dlatego, że najbardziej boję się ciszy. Gdy obieram ziemniaki, gdy gotuję, gdy sprzątam.. nawet wtedy nie może otaczać mnie pustka. Trochę inaczej jest gdy czytam, albo piszę. Wtedy muszę zdecydowanie  skupić się na czynnościach, które o wiele bardziej mnie absorbują.  Najczęściej towarzyszy mi radio, albo audiobook. Ostatnio, książka mówiona zaczyna mnie coraz bardziej przekonywać i chętnie po nią sięgam.  Dziś jednak chciałabym opowiedzieć trochę więcej o mojej przygodzie z radiem. Niektórzy mówią, że to medium na wymarciu, które w erze Internetu i przekazu wizualnego traci swoją dotychczasową wartość. Czy na pewno tak jest? Z mojej perspektywy wygląda to trochę inaczej. Znam wiele osób, które nastawiają odbiorniki i to nie tylko w celu posłuchania muzyki.  W pewnych obszarach przekaz radiowy ma na pewno swoje ograniczenia, ale są też elementy charakterystyczne i niepowtarzalne w tym medium - np. dźwięki, mowa i podąża...